Emocje przeżywane przez dziecko są dla dorosłych niemałym wyzwaniem. Wielu z nas przeżywa prawdziwe trudności w przyjęciu odpowiedniej postawy, kiedy maluch płacze, złości się, wpada w histerie czy miewa wybuchy agresji. To moment, kiedy z jednej strony chcemy otoczyć dziecko troską, a z drugiej uniknąć wychowania rozpieszczonego egzemplarza, który nie będzie radzić sobie w codziennych sytuacjach w przyszłości. Do tego dochodzą nasze własne odczucia i lęki, a czasem też zwykłe poczucie bezsilności.
Czy bezstresowe wychowanie istnieje?
To pytanie, które należy zadać zanim przejdziemy do kolejnych kwestii. Termin „bezstresowe wychowanie” często nie określa prawdziwych intencji czy technik wychowania, a jego wydźwięk jest raczej prześmiewczy. O bezstresowym wychowaniu mówimy bowiem wtedy, gdy np. nie zwracamy uwagi dziecku, które wkłada ręce do tortu podczas przyjęcia, które może oglądać bajki przed snem do późna czy samo decyduje o tym co będzie robiło czy jadło w danej chwili. Czy konsekwencje takiego działania są dla dziecka bezstresowe? A dla rodzica przyglądającego się tym czynom? Tzw. „bezstresowe wychowanie” obarczone jest więc jeszcze większym realnym napięciem niż inne metody wychowawcze, a liczba osób, którym naprawdę zależy, by dziecko nie przeżywało żadnego stresu jest tak naprawdę znikoma!
Między emocjami dorosłych i dzieci
Dość liczna jest natomiast grupa rodziców, która nie radzi sobie z emocjami przeżywanymi przez ich dziecko. Trochę się ich obawiają, trochę się nimi stresują, a trochę traktują je jako dowód na popełnione rodzicielskie błędy. Na drugiej szali mamy z kolei rodziców, którzy z jednej strony chcą „by dziecko się wypłakało samo”, a z drugiej są kłębkiem nerwów, kiedy rzeczywiście pozostawiają je z tymi emocjami w samotności. Czasem też histeria, płacz czy wybuchy złości u dzieci są przyczyną frustracji i eskalującej wewnętrznej agresji rodziców, która w końcu znajduje ujście na zewnątrz. Są też sytuacje, gdzie nie możemy już wytrzymać u boku takiego „rozhisteryzowanego” dziecka i szukamy ucieczki. Czy to rodzaj bezstresowego wychowania? Z pewnością tylko w teorii, bo zarówno dziecko, jak i rodzic przeżywają w takich momentach duże napięcia. Z pewnością natomiast nie jest to rodzicielstwo bliskości.
Zasady rodzicielstwa bliskości
Rodzicielstwo bliskości z kolei, zakłada całkowita akceptację emocji dziecka oraz docenianie ich. Emocje w tym nurcie są potrzebne i niosą niezwykle ważne informacje o tym, co aktualnie dzieje się w świecie wewnętrznym malucha, dlatego nie można ich unikać, a trzeba w nich towarzyszyć. Rodzice praktykujący rodzicielstwo bliskości nie trzymają więc dzieci pod kloszem, izolując je od realnego życia, a pozwalają na naturalny przepływ wszystkich stanów emocjonalnych, w których można liczyć na ich pomoc i wsparcie. Rodzicielstwo bliskości niesie za sobą jeszcze jedną prawdę – o nikłej wartości celowego wywoływania emocji w dziecku, takich jak zawstydzanie, straszenie, szantażowanie. W końcu nasz mózg najlepiej uczy się wtedy, kiedy jest zrelaksowany i zdrowy, a nie wtedy, gdy kortyzol osiąga graniczne wartości. Rodzicielstwo bliskości odróżnia też dobry, mobilizujący stres, od stresu toksycznego. Troskliwi rodzice, którzy uważnie obserwują dziecko, widzą, kiedy stres jest dla niego wyzwaniem, a kiedy jest już dezorganizujący. Podobnie zresztą jak określa to psychologia.
Kiedy znowu staniesz przed wyzwaniem, jakim jest okiełznanie emocji swojej pociechy pamiętaj, że „sposób, w jaki mówimy do naszych dzieci, staje się ich wewnętrznym głosem” (Peggy O’Mara). Używaj więc słów rozsądnie i bądź zawsze wtedy, kiedy jesteś potrzebny.